[center]POland? Rest in PiS[/center]
[center]Czyli głosuj na krasnoludki a nie ukradną ci parasolki[/center]
Kończy nam się grudzień, a wraz z nim rok 2010, rok jakże ciekawy dla naszego pięknego kraju. Poniżej postaram się podsumować wydarzenia wielkie i te nieco mniejsze, oraz zaproponować co z tym fantem wypadałoby uczynić, a co jak wiemy nigdy nie nastąpi, gdyż ponieważ nie bo nie. Dla przejrzystości podzielę ów wpis na kilka tematów.
I Powodzie, katastrofy i inne spektakularne zjawiska.
Zimą nastała zima, co zdziwiło wszystkich, nawet najstarszych górali. Co gorsza, zimą spadł śnieg, czego nawet wspomniani wcześniej najstarsi górale nie pamiętają. To dziwne, bo ja pamiętam. W każdym razie spał śnieg i cały kraj zamarł pod białą perzyną. Wielokilometrowe korki, problemy z dostawami, zerwane linie energetyczne, rozsadzone rury z wodą. Katastrofa. Tym większa katastrofa, że państwo jako takie niewiele robiło, aby skutków zimy się pozbyć. Być może wynika to z tego, że władza nie ogląda TV, a już na pewno nie ogląda prognozy pogody, gdzie od dobrych 2 tyg w przód alarmują o nadejściu zimy. Nie oglądają jej również drogowcy jak i sami użytkownicy dróg, którzy dopiero po opadach śniegu ustawiają się w długich kolejkach na wymianę opon. Rok w rok ten sam scenariusz. W tym roku nawet dwukrotnie, bo zimę mieliśmy i na początku roku i mamy obecnie. Tak samo sparaliżowane miasta, te same piaskarki jeżdżące na pusto, te same spychacze odgarniające śnieg na chodniki, co by umilić życie przechodniom. Serio, nie można się przez tyle lat nauczyć?
Otóż w słusznie minionych czasach, śnieg wywożono do rzek, zamiast go składować na kupie na chodnikach. Po co? Ano po to, że jeśli spłynął rzekami do morza zimą, to na wiosnę nie było problemu. My na wiosnę problemy mamy.
W marcu śnieg zacznie się roztapiać, deszczu popada i rzeki nie będą w stanie przyjąć takiej ilości dodatkowej wody i oczywiście wyleją. Przerabialiśmy to już w tym roku, przesiąknięta wodą z rozpuszczonych śniegów gleba sprawiła, że ulewne deszcze w nią nie wsiąkały. Efektem "PowódĂ
Âş stulecia". Przy okazji powódĂ
Âş wykazała jak wiele nieprawidłowości posiada system budowy wałów w Polsce, system ostrzegania kryzysowego oraz system wydawania pozwoleń na budowy. Buduje się wszystko i wszędzie nie patrząc na ewentualne zagrożenia. Piękny dom nad rzeką? Super, ale potem nie płaczcie, że was zalało. Domek na wzgórzu? Widok zapewne wspaniały, ale nie płaczcie, że runął wraz z osuwiskiem. Sorry, z naturą i fizyką się nie wygra. Kogo jednak winić, za samowolę budowlaną? Tu jest właśnie problem, bo nie ma kogo, wszyscy przerzucają się odpowiedzialnością, dlatego winić trzeba Ă
Âşródło, czyli ustawodawcę.
Wiemy jednak od miłościwie nam panującego Bronisława (Władysława) Marii "Wpadka" Komorowskiego, że woda ma to do siebie, że się zbiera, stanowi zagrożenie, ale potem spływa do głównych rzek i do Bałtyku, oraz że nie słyszał od dłuższego czasu o zjawiskach powodziowych, które by trwały dłużej niż tydzień czy dwa. Otóż powódĂ
Âş trwała znacznie dłużej, a z jej skutkami ludzie zmagają się do dziś. Co się dzieje za oknami wszyscy wiemy, powodzianie zimują w barakach. Jak widać, państwo stanęło na wysokości zadania, Tusk obiecał no i jest! Jest, figa z makiem.
W międzyczasie było jeszcze lato upalne a zarazem ulewne, co dało się we znaki rolnikom,a teraz daje się we znaki nam przy kasach w sklepie. Ceny rosną jak szalone i nikogo to nie obchodzi. Przecież mamy kapitalizm.
Wszyscy wiemy, co wydarzyło się 10 kwietnia. Problem w tym, co wydarzyło się przed i po katastrofie, zarówno zaraz po niej jak i po pewnym czasie. Otóż państwo ponownie zawiodło. Podzielenie wizyt premiera i prezydenta, wojna o stołki, o samoloty, kto jest ważniejszy, opóĂ
Âşnienie lotu, złe warunki, złe wyszkolenie, szereg błędów załogi, być może naciski by lądować- skończyło się jak się skończyło, ginie 96 osób. Nie mnie oceniać z czyjej winy, gdyż ta katastrofa jest wynikiem szeregu błędów, niedopatrzeń i zaniechań. Ginie Prezydent RP, trzeba wybrać nowego, w międzyczasie jego obowiązki przejmuje Marszałek Sejmu i jest to jedyny moment, gdy państwo polskie i władza zadziałały jak należy, mechanizm ten okazał się skuteczny, sprawnie i płynnie zastępcy zastąpili ofiary katastrofy, ciągłość władzy nie została zachwiana- sukces, ale nie sukces rządu, bo to żaden sukces postąpić według instrukcji, w tym wypadku Konstytucji RP. Natomiast w sprawie śledztwa, w sprawie krzyża na Krakowskim Przedmieściu, tu już nie poszło tak dobrze, zwłaszcza ta ostatnia sprawa pokazała, jak państwo może być bezsilne wobec grupki fanatyków. Na całym świecie ludzi koczujących pod siedzibą prezydenta po prostu by przegoniono ze względów bezpieczeństwa. BOR stał, Policja stałą, Straż Miejska również. Gdzie my żyjemy, że kilkanaście osób przez kilka miesięcy może całemu krajowi narzucać swoją wolę i nic nie można z nimi zrobić? Nielegalne demonstracje się rozgania na cztery wiatry. Oczywiście nie mam tu na myśli modlących się ludzi, czy też tych, którzy przyszło oddać hołd poległym w katastrofie, kiedy w Pałacu wystawiono trumny pary prezydenckiej. Bo akurat w tym momencie byłem dumny z narodu, że potrafi przemówić jednym głosem i w obliczu tragedii porzucić waśnie. Chodzi mi o fanatyków, którzy dzięki mediom urządzili spektakl, podczas którego znów wszyscy przerzucali się odpowiedzialnością. Całe szczęście, że łaska TV na pstrym koniu jeĂ
Âşdzi i w końcu media znalazły sobie inny temat, więc i harcownicy rozeszli się do domów. Państwo nie zrobiło nic.
Takie sytuacje jak powyżej opisane będą się zdarzać coraz częściej, zima w zimę będzie śnieg, wiosną podtopienia, latem susze i powodzie. Państwo musi wypracować mechanizmy zapobiegania i szybkiego reagowania na zaistniałe sytuacje, bo dziś one kuleją. Najlepszym przykładem ataki zimy i powódĂ
Âş. Centra reagowania kryzysowego dostają niepełne dane (podczas powodzi instytut meteorologii na swojej stronie internetowej alarmował przed opadami śniegu- wpis z lutego), a poza tym nie mają kogo posłać do akcji. Kiedy mieliśmy wojsko poborowe, wysyłało się żołdaków i raz dwa wały umocnione, droga oczyszczona etc. Dziś mamy armię zawodową i wszyscy oni mają swoje zadania. Nikt nie pomyślał o załataniu tej dziury w sile ludzkiej. Coś się przebąkuje o Armii Narodowej, coś na kształt amerykańskiego tworu, takie weekendowe wojsko, lepiej przeszkoleni rezerwiści. Czy to załatwi sprawę? Zobaczymy. Musi być jednak informacja, koordynacja i wsparcie ze strony władz, a nie przerzucanie się odpowiedzialnością. "Ja wam wójta nie wybierałem"- Donek T.
II Gospodarka, polityka zagraniczna i wewnętrzna, czyli misz-masz
W grudniu PO osiągnęło pełnię władzy w Polsce. Prezydent, rząd, samorządy, większość instytucji, wszystko w rękach PO. Nic tylko reformować. No niestety nie, bo w przyszłym roku wybory parlamentarne, więc przez rok znów nic nie zrobią... A co zrobili dotychczas? Minister Rostkowski dalej prowadzi kreatywną księgowość, ciesząc się, że Unia daje na to pozwolenie, Bronek jeĂ
Âşdzi po świecie ściskając się i całując z Obamą i Miedwiediewem, choć nic z tego nie wynika, Donek straszy dzieci na wiecach. A tak serio, to mamy kłopot. Kraj domaga się już od dawna głębokiej reformy finansów publicznych. Administracja pożera gigantyczne sumy na swoje utrzymanie, ZUS to nadmuchany, niewypłacalny balon długów, kuleje gospodarka, która jedynie dzięki światowemu kryzysowi wygląda nieĂ
Âşle, bo po prostu wszędzie indziej jest gorzej. Tylko że świat pójdzie w końcu na przód i odrobi straty, nas pozostawiając w tyle. A stanie się to szybko- już za kilka lat skończą się unijne dotacje, którymi teraz finansujemy wszystko, od budowy dróg po zakłady pracy. Gdy to Ă
Âşródełko wyschnie, obudzimy się z ręką w nocniku i przestaniemy być Zieloną Wyspą. Unia nam wtedy nie pomoże, bo sama ledwo zipie, utrzymując pod euro-kroplówką Grecję i Irlandię. Następne w kolejce do upadku są Włochy i Hiszpania. Unia to naczynia połączone, jak padnie Hiszpania, to wraz z nią Portugalia, z Włochami legnie Francja. Bez Francji, nie poradzą sobie Niemcy, bez Niemiec nie ma Unii. I leżymy. Co robi rząd? Straszy dzieci na wiecach i zapewnia, że wszystko jest cacy i jak coś, to szybciutko wprowadzą stosowne ustawy, bo już leżą u marszałka, to moment je przegłosują. Pamiętacie może, co w styczniu powiedział Donek? Mówił o charytatywnych sms-ach, że zniesie z nich VAT, i że załatwi to w góra dwa tygodnie, obiecał na wizji. Mamy grudzień... Skoro tak prostej sprawy nie można przez rok załatwić, to jak myślicie, ile im zajmie tak wielka ustawa jak finanse publiczne? 300 lat? Nie lepiej jest z emeryturami, a przecież załatwienie sprawy z OFE i ZUS-em jest banalnie proste. W momencie gdy podejmie się pracę zarobkową, przedstawiciel państwa w postaci NBP (ZUS-i nie ma) zakłada nam konto oszczędnościowe, ma które przelewane są składki. Jako że NBP jest bankiem, to jak każdy bank obraca tymi środkami zarabiając na nich, zysk dzieląc pomiędzy Skarb Państwa a właściciela konta. Właściciel do czasu osiągnięcia wieku emerytalnego nie może nic zrobić z kontem, anie wpłacać ani wypłacać, dopiero przechodząc na emeryturę otrzymuje do niego pełny dostęp i sam decyduje, czy środki na nim zgromadzone mają być podzielone na comiesięczne raty czy też zgarnia całą pulę i robi z nią co zechce. System ten pozwala na bieżąco monitorować stan naszej emerytury, a w przypadku śmierci emeryta, pieniądze nie przepadają, może je podejmować członek rodziny, gdyż są bezpieczne na koncie. Przejrzyste i sprawiedliwe rozwiązanie. OFE byłoby wtedy opcją dla ludzi, którzy chcieliby mieć większe emerytury i dobrowolnie przekazywaliby im część swoich dochodów, aby je pomnażały, tak jak fundusze inwestycyjne. Oczywiście nie ma szans na takie rozwiązanie.
Wreszcie dochodzimy do polityki zagranicznej, jakże ważnej dla naszego kraju, zwłaszcza dziś. Nie pojmuję skąd wśród naszych polityków konieczność lizania dupy Ameryce. Po prostu tego nie rozumiem, zwłaszcza kiedy pokieruję się ich logiką. Otóż w polityce zagranicznej kierujemy się stereotypami z czasów II Wojny Ă
ĹĄwiatowej. Nie lubimy Niemców, ale z nimi handlujemy, jednak co i rusz im przypominamy o Hitlerze, co by dali nam jakiś rabacik. Natomiast Rosjan nie lubimy jeszcze bardziej, na tyle że nie chcemy nawet z nimi handlować, co i rusz przypominając im o Stalinie. Zatem czemu lubimy Amerykanów i czemu zabiegamy o tak dobre stosunki z nimi? Czemu, skoro to oni sprzedali nas Rosjanom? Nikt inny jak Roosevelt zgodził się, aby Polska była strefą okupacyjną Rosji Radzieckiej. Za to ich tak lubimy, za to że skazali nas na pół wieku komunizmu? Wielkie dzięki! Amerykanie zresztą bardzo nas lubią i szanują, dlatego też jako jeden z nielicznych krajów Europy mamy obowiązek wizowy- prawdziwy dowód przyjaĂ
Âşni. Drugim dowodem było totalne wydymanie naszych przedsiębiorców przy przetargach na odbudowę Iraku. Miała być fortuna, nie ma nic. Zatem czemu zabiegamy o przyjaĂ
Âşń z krajem, który jest na drugim końcu świata i palcem nie kiwnie, gdy ktoś nas zaatakuje? Po co? Jakiejś mega wielkiej wymiany handlowej w USA też nie mamy. To po co za nimi latać, prosić, błagać, po co te ceregiele? Po co nam eskadra myśliwców, o którą teraz zabiega nasz MSZ, skoro się mówi, że najprawdopodobniej będą nieuzbrojone? Baza amerykańskich żółnierzy to tylko problem. Puste, nic nieznaczące gesty.
Otóż naszą przyszłość i sojusze należy budować na dobrych stosunkach z sąsiadami, z Grupą Wyszehradzką, z Unią Europejską- to są gwaranci naszego pokoju i dobrobytu. Cieszę się też z poprawy stosunków z Rosją, która w dobie kryzysu musiała się otworzyć na Zachód, to dla nas szansa, aby uszczknąć to i owo z tego tortu i pod tym względem nasza dyplomacja działa całkiem nieĂ
Âşle. Problemem jest natomiast Strefa Euro, która mocno dostaje po tyłku. Pisałem już wcześniej, jak wygląda efekt domina przy padaniu poszczególnych państw. Ciekawostką jest, że Słowacja po cichu kombinuje nad wyjściem ze Strefy Euro, dlatego my nie mamy się gdzie spieszyć. Mamy też okazję przeforsować to i owo w Unii, gdy obejmiemy w niej przywództwo w przyszłym roku.
Wydawać by się mogło, że rządy PO to ciągłe pasmo porażek i niefrasobliwości. Nie do końca, gdyż w tym roku odnieśli spektakularny sukces- rozbili PiS. PiS to obecnie margines sceny politycznej, nikt nie bierze ich na poważnie, rozłamują się od środka, przegrali wszystko co było do przegrania. PO zwycięża. Martwię się tylko, czy nie będzie to pyrrusowe zwycięstwo, gdyż PO nie może już zwalać winy na swoje nieróbstwo na prezydenta z PiS-u czy pisowskich samorządowców. Teraz wszyscy będą patrzeć na ręce PO, skoro w tych rękach skupiona jest pełnia władzy. Jeśli skrewią, upadną z jeszcze większym hukiem niż PiS teraz. Ale wraz z nimi polegnie Polska. Najbliższe dwa lata to okres wielkich szans przed Polską. Przewodnictwo w Unii, EURO 2012, niezliczona liczba inwestycji, miejmy nadzieję sensowne reformy.
Dlatego siłą rzeczy muszę trzymać kciuki, aby im się udało, bo strach pomyśleć co będzie, jeśli zawiodą...
_________________
Xbox Gamercards
|