Kilka lat temu w naszym pięknym, nadwiślańskim kraju rządziła koalicja PiS-LPR-Samoobrona. Wszyscy żyli w szczęściu i dostatku, pod światłym przewodnictwem partyjnych liderów. A i sami politycy jakby szczęśliwsi niż dziś. Jarek cieszył się z CBA, Zytce rosło PKB, Zbyszek nagrywał swoich kolegów i donosił na nich do prokuratury, Antoś wyzywał wszystkich od szpicli i radzieckich agentów, Ludwiczek paradował z psem po sejmie, Andrzejek brylował w telewizji. Tylko Romek był smutny i osowiały. Wszystkie resorty wykazywały się aktywnością, a jego ministerstwo nie miało żadnych sukcesów. Romek postanowił nie być gorszy niż koleżanki i koledzy i wpadł na cztery pomysły. Pomysł pierwszy, to szkolne mundurki. Wszyscy wiemy jak to się skończyło. Jednak ten pomysł był jedynie częścią większego projektu- "Zero tolerancji dla przemocy w szkołach". Wtedy Romka wyśmiano, dziś jak się poczyta gazety, to skala przemocy i okrucieństwa wśród uczniów przeraża. Pomysł trzeci to amnestia dla maturzystów, również wyśmiana, zupełnie nie rozumiem czemu. Sam robiłem maturę bodajże rok czy dwa lata po objętych amnestią rocznikach i za nic nie rozumiem fali protestów jakie wywołał ten pomysł. Przecież amnestia była dobrowolna i jeśli ktoś na przykład nie wybierał się na studia, a powinęła mu się noga na jednym egzaminie to nie musiał tracić roku, tylko skorzystać z amnestii i choćby pójść normalnie do pracy mając średnie wykształcenie. I wreszcie pomysł czwarty, o który w gruncie rzeczy się rozchodzi. Romek postanowił wprowadzić do szkół przedmiot o nazwie "Wychowanie patriotyczne". Przedmiot ów miał nauczać dzieci i młodzież czym jest patriotyzm oraz miłość do ojczyzny, coś na pograniczu historii i WOS-u, tylko zogniskowane na sprawy polskie. Pomysł- jak i trzy poprzednie pomysły Romka- upadł. A szkoda.
Kilka dni temu, 11 listopada obchodziliśmy najważniejsze święto państwowe w Polsce, "Dzień Odzyskania Niepodległości". Ă
ĹĄwięto podniosłe i radosne, choć niestety w naszym kraju obchodzone raczej na martyrologiczną modłę. Zawsze żałowałem, że kopiujemy z zachodu, głownie z USA święta i obrządek, jak np Walentynki czy Halloween, a nie możemy cieszyć się niczym Amerykanie w dniu ich święta niepodległości 4-tego lipca. U nas jest żałoba i patetyczne gadki, zamiast wielkiego festynu i tłumu roześmianych dzieciaków upierniczonych cukrową watą. Ludzie powinni się cieszyć, wybiec na ulice z radosnym okrzykiem. Niestety, w Warszawie wyszli, ale bynajmniej nie z radosnym okrzykiem, a ksenofobicznymi hasłami na transparentach i nienawiścią w oczach. Cała Polska mogła patrzeć jak banda idiotów rujnuje magię święta, które jak żadne inne powinno rodaków jednoczyć. Gadające głowy z telewizorni już nie mogły się doczekać kiedy poleje się krew, a tłum zetrze z siłami porządkowymi. Doczekali się. Jakież było moje zdziwienie, gdy zagadani przez dziennikarzy przedstawiciele obu demonstracji zaczęli nazywać się duchowymi spadkobiercami Narodowych Demokratów i PPS-u. Parafrazując słowa Marszałka, wam durnie kury szczać prowadzać, a nie demonstracje urządzać!
Dla mnie osobiście przywołana II Rzeczpospolita oraz okres zaborów ją poprzedzający to prawdziwa kuĂ
Âşnia patriotyzmu. Nigdy wcześniej i nigdy póĂ
Âşniej na taką skalę nie obudził się w narodzie duch walki i umiłowanie wolności. Przez 123 lata przelewano krew, aby w końcu odzyskać ojczyznę i wolność. Owszem, podczas II Wojny czy w czasie komunizmu nie brakowało odważnych ludzi, jak choćby rotmistrz Witold Pilecki, który przedostał się do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu w celu zgromadzenia informacji na jego temat, po czym z niego uciekł i przekazał zdobyte dane aliantom. Niebywała odwaga i poświęcenie, ale to mimo wszystko były jednostki, mi natomiast chodzi o postawę całego narodu. Choć wykrwawiały się kolejne powstania, choć kolejne pokolenia rodziły się, gdy Polski nie było już na mapie, idea Wolnej Polski nie umarła, bo żył naród, gotowy oddać za nią życie bez wahania. Uczyli dzieci języka polskiego, polskiej historii i polskiej kultury. Na emigracji dumę Polakom przynosili Norwid, Chopin, Mickiewicz, Wyspiański. Polscy żołnierze walczyli pod sztandarem Napoleona, przelewając krew w zamian za obietnicę wyzwolenia ojczyzny. Mało kto wie, jak okrutnie legioniści obeszli się z podbitą Hiszpanią. Grody i forty brano głodem, osady które stawiały opór palono a ludność wyżynano w pień. Polacy siali taki postrach i cieszyli się tak złą sławą, że na sama wieść o ich nadejściu ludność porzucała dobytek i uciekała. Część hiszpańskich żołnierzy odmawiała stanięcia do bitwy z polakami wiedząc, że nie brali jeńców- woleli dezerterować. Polscy legioniści byli zdeterminowani, aby zakończyć kampanię w Hiszpanii jak najszybciej, aby ruszyć ku wyzwoleniu ojczyzny. Nie było czasu na wyrafinowaną wojnę. Szturmem zdobywali kolejne miasta. Do legendy przeszła szarża lansjerów na umocnione linie artylerii podczas ulewy. Kto czytał bądĂ
Âş oglądał "Ogniem i mieczem" ten pamięta, jak pod Ă
Âťółtymi Wodami husaria grzęzła w błocie, a strzelcy kończyli dzieło zniszczenia. Tu jednak jazda przedarła się i zmusili przeciwnika od odwrotu, zmieniając tym samym bieg potyczki. Inne narodowości pod wodzą Napoleona uważały taki manewr za samobójstwo, Polacy po prostu ruszyli w bój z pieśnią na ustach. Nasze wojska dokonały w Hiszpanii wielu haniebnych czynów, lecz żołnierze mieli tego pełną świadomość, biorąc za nie odpowiedzialność i zrzucając je na karb wyższej konieczności, wyższej racji, wyższego dobra- ojczyzny. W końcu przyszedł upragniony dzień i Polska znów była wolna, po 123 latach wróciła na mapę świata.
Dwudziestolecie międzywojenne to czas zupełnie innego patriotyzmu niż zabory, patriotyzmu gospodarczego i ekonomicznego. Owszem, w międzyczasie mieliśmy wojnę z bolszewikami, jednak w gruncie rzeczy cywile byli skupieni na odbudowie zrujnowanego kraju. Terytorium każdego z trzech zaborów było zupełnie inaczej rozwinięte, różne rozstawy szyn utrudniały transport, powielały się instytucje bądĂ
Âş ich brakowało. Panował chaos. Ă
ĹĄcierały się ze sobą dwie polityczne frakcje o odmiennych wizjach. Ludzie z własnych pieniędzy finansowali odbudowy. Powstało przecież całe miasto Gdynia! Przedtem była to malutka rybacka osada, jednak Polska potrzebowała portowego miasta, a Gdańsk był Wolnym miastem, karykaturalnym tworem, bękartem Ligii Narodów. Ale Gdynia powstała, tak jak i szkoły, fabryki, zakłady pracy. Powstała Polska, niczym feniks z popiołów. Nawet wspomniane wcześniej zwalczające się frakcje, pomimo różnicy poglądów, zgadzały się co do jednego, a naród im przytakiwał- "Polska jest najważniejsza".
Dziś, kiedy słyszę to hasło z ust naszych polityków, to chce mi się rzygać. Kiedy patrzę na te złowrogie, tępe, zakrzepłe w srogości i złośliwości, nietknięte myślą oblicza to chce mi się rzygać i mam ochotę za Tomaszem Jastrunem wezwać do mordu na głupocie i zawiści w polskiej polityce, która propagandą podszywającą się pod patriotyczne ideały dzieli naród. A przecież patriotyzm to nic innego jak miłość, trochę głupia i szalona, bo kocha się pomimo wad i niedoskonałości. Niby są kraje ładniejsze, bogatsze, lepiej zorganizowane, ale jednak wolimy ten nasz kurwidołek. Szanujemy przy tym inne kraje i narody, wymieniając się z nimi dorobkiem kulturalnym i cywilizacyjnym. Dziś niestety do głosu dochodzą "prawdziwi patrioci", który są nikim innym, jak nacjonalistyczno-faszystowskim ruchem, którzy pod płaszczykiem pokojowych demonstracji nawołują do nienawiści. Na miejscu władz miasta nie wydałbym pozwolenia na takie przemarsze w dniu 11 listopada, bo to uwłacza godności tego święta, święta które ma naród jednoczyć, a nie podjudzać ksenofobiczne nastroje. Politykom jednak to pasuje i choć sami na wiecach pitolą o pojednaniu, to zaraz w wywiadzie obsmarowują politycznych oponentów. Naród dzieli się na dwa obozy przedzielone bezdennym rowem, w który wpadają wszyscy niezdecydowani i niezainteresowani wojną polsko-polską.
Stąd też moje wspomnienie o Romku i jego "Wychowaniu patriotycznym", bo politykom bardzo by się przydało kilka lekcji na ten temat, i wyszktałciuchom i łże-elitiom, jak i dyplomatołkom. Dowiedzieliby się o stawianiu interesu państwa ponad własny, jak jeden z członków rodu Czartoryskich, który na własny koszt wytoczył proces państwu czeskiemu o Morskie Oko i tereny przyległe, aby zostały przyłączone do terytorium Polski. Wygrał, choć wydał na proces fortunę, dzięki czemu dziś możemy Morskie Oko co roku zasypywać tonami śmieci i stać w kilkugodzinnych kolejkach na Giewont. Dzięki niemu i jemu podobnym, żyjemy dziś w wolnym kraju, czerpiąc ze zdobyczy demokracji. Swoją drogą, zawsze mnie bawiło, gdy politycy w kampanijnych spotach nawołują do budowania Drugiej Irlandii, Trzeciego Tokio, Czwartego Rzymu. A czemu nie zbudować Polski? Zwykłej, normalnej, swojskiej, trochę zakręconej, przaśnej, takiej dla ludu? Nie dajcie się wciągać w polityczne gierki paranoików z przerostem ambicji i skrzywionym postrzeganiem rzeczywistości. To wy na co dzień budujecie ten kraj i swoją przyszłość. Szanujcie więc swoja małą ojczyznę, która tak wiele przeszła, aby być tylko nasza...
_________________
Xbox Gamercards
|